czwartek, 12 listopada 2015

Coraz bliżej święta...

Za oknem szaro, buro i ponuro.
A u nas już świątecznie.
Wszystko za sprawą tych cudownych, świątecznych girland.
I renifery mają dzwoneczki, które delikatnie dzwonią przy każdym ruchu.

100% handmade
Bawełna i wypełnienie antyalergiczne
Długość pionowych ok.70cm
Długość poziomych ok. 150cm

Chętni?









piątek, 23 października 2015

Czas na odpoczynek

Potrzebuję odpoczynku. Od siebie. Od swoich myśli, ambicji, chęci bycia super.

W ostatnich dniach miałam wrażenie jakbym była na rollercosterze, który pędzi, odwraca mnie do góry nogami, a wysiąść z niego nie ma jak. Brak czasu na odpoczynek, na rozmowę z mężem, ciągle marudzący syn i infekcja. Tak naprawdę przez ostatni tydzień nie zrobiłam prawie nic. Nie licząć oczywiście codziennych obiadów, posprzątania całego mieszkania, prania, prasowania, zakupów, przygotowanie winietek urodzinowych, udziału w warsztatach "Mamo, to ja", spotkań ze znajomymi.

To właśnie moje ciągłe dążenie do bycia super, doskonałą. I czuję, że stoję w miejscu, że nie szyję tyle ile powinnam, że nie nadążam za trendami. Bo inni robią tak dużo, tak dużo szyją, są tacy super, tyle robią, potrafią to życie jakoś tak ogarnąć jednym paluszkiem. I ciężko mi przestawić się, że przecież nigdy nie będę taka jak inni, że jestem sobą i nie mogę wciąż porównywać się do innych. 

I trochę wyluzować. Bo podczas mikroskopijnych drzemek młodego planuję zrobić tak dużo i w efekcie nie wiem za co się zabrać i robię prawie nic. No właśnie to nic. Jak spojrzeć z boku, to moje nic to całkiem dużo. Ale ja ciągle czuję, że to za mało. A przecież nie zrobię wszystkiego i nie zrobię tego wszystkiego doskonale. 
I choć to wiem, wciąż się spinam i wściekam na siebie. Chcąć nadążyć za innymi, których i tak nie dogonie, gubię siebie. Biegnąć za czymś czego i tak nie dogonie, ucieka mi bycie z moim maleństwem. To na nim powinnam się skupiać najbardziej. Czerpać, ze wspólnych chwil. On tak szybko rośnie, że za chwilę już nie będzie się chciał przytulać z mamą. 

Nie lubię tego, że mam do siebie pretensje, o to że się zatrzymałam, że nie nadążam. 
Nie lubię tego, że zbyt wiele od siebie wymagam, że tak wiele wymaga ode mnie życie. 
Nie lubię tego, że jak na chwilę się zatrzymam, to zostaję w tyle. 
Nie lubię tego, że jak nie zrobie tego i tamtego to wypadam z obiegu. 
I że nie umiem tego olać i żyć swoim tempem. 


Edit:
I ten moment, gdy stwierdzasz, że trzeba się przestać nad sobą użalać i wykorzystać moment, kiedy młody śpi dłużej niż 20 minut. I siadasz do maszyny i okazuje się, że nie możesz szyć tego, co chciałaś, bo trzeba tam wszyć tasiemki, a nie posiadasz takich w domu. Więc chwytasz za inną rozpoczętą robotę. I przypominasz sobie, że zgubiłaś gdzieś prujkę, a bez niej bardzo ciężko spruć to, co musisz spruć. Więc może aparat! Chociaż zrobisz zdjęcia tego, co już uszyłaś i wrzucisz na fejsa. Ale nagle ni z tego ni z owego wyskakuje ci 'błąd karty'. Ech..

piątek, 16 października 2015

Pierwsza książeczka

Wszędzie się słyszy, że dzieciom powinno się czytać. My chcąc oswajać młodego z literaturą już od najmłodszych lat, postanowiliśmy czytać mu przed snem prawie od początku. Okazało się jednak, że nie był to zbyt dobry pomysł. Wyczytałam gdzieś, że powinno się dzieciom zacząć czytać, gdy skończą pół roku. I patrząc teraz na to z perspektywy czasu, wydaje mi się, że ma to sens. Dziecko półroczne dużo więcej rozumie i choć trochę potrafi się skupić. Myślę, że powoli wrócimy do czytania. I może na początku coś prostszego niż Terry Pratchett :) 




Pierwszą książeczką. który młody otrzymał od cioci. jeszcze przed urodzeniem, była książeczka z czarno-białymi obrazkami z serii 'Książeczki kontrastowe' wyd. Wilga. Cudowny wynalazek. W czasie podróży samochodem, gdy nic innego już nie pomagało, książeczka była w stanie go na chwile uspokoić. Miała tylko jedną wadę. Była sztywna i  w pewnym momencie zaczęło to robakowi przeszkadzać. Postanowiłam temu zaradzić i uszyć miękką, filcową, czarno-białą książeczkę. I na dodatek szeleszczącą! I choć czarno-białę obrazki już coraz mniej młodego interesują, to książeczka nadal jest interesująca, właśnie ze względu na szeleszczące wypełnienie. Aktualnie testujemy różne przedmioty, pod kątem dźwięku jaki wydają. 
Polecam taką miękką, szeleszczącą książeczkę. 100% ręczne wykonanie. Nasza jest o morzu, ale mogę uszyć też z innymi kształtami.  
W planach szycie kolejnych, tym razem kolorowych książeczek. 










poniedziałek, 12 października 2015

Jesienno-zimowe problemy z odpaleniem

Taki dziś post na dobry początek dnia. Tak z samego rana czyli koło 11. Bo jakoś tak nie mogę dziś wystartować. Nie wiem czy problemy z odpaleniem związane są z mrozem, który przyniósł nam dzisiejszy poranek i z myślą, że najchętniej przesiedziałabym cały dzień pod kołderką z kubkiem herbaty w ręce. Czy może wynika to z tego, że dopiero skończył się weekend, który, jak każdy spędzany w rodzinnym mieście, napakowany był spotkaniami i ogromem różnych wrażeń. 

Zawsze podróż do domu rodzinnego, wiąże się z tym, że każdy chce się z nami spotkać. Grafik na takie dni, trzeba układać już kilka tygodni przed planowanym wyjazdem (no może przesada, ale żeby ze wszystkim się wyrobić, trzeba mieć konkretny plan dnia). W ten weekend udało się nawet, poza spotkaniami z rodziną, spotkać się ze znajomymi. 

Szczególnie na jedno ze spotkań czekałam z wielką niecierpliwością, bo nie widziałyśmy się z Anią już jakieś pół roku albo i dłużej. Ciągle coś przeszkadzało się spotkać. I w końcu udało się zgrać i spotkać, chociaż na półtorej godziny. I uwielbiam te spotkania, bo okazuje się, że choć tak długo się nie widziałyśmy, choć tyle się zmieniło w naszym życiu przez ten czas, choć zdążyły się urodzić nowe dzieci, a te starsze 'troszkę' urosnąć, to tak naprawdę nie zmieniło się nic. Jakbyśmy się widziały wczoraj. 

Uwielbiam te spotkania, bo uwielbiam energię Ani, to, że nigdy nie ma czasu :) i to, że niczym się nie przejmuje. Że jest taka zupełnie inna niż ja. I nigdy bym nie pomyślała, że znajomość z dawnej pracy, przetrwa i przekształci się w taką relację. Szczególnie przy moich problemach z nawiązywaniem nowych znajomości. Dzię Aniu za wczoraj, mam nadzieję, że następne spotkanie trochę szybciej niż za pół roku. :D

I po tym weekendzie fakt jest taki, że nie bardzo wiem, jak wskoczyć w rytm tygodnia i za co się właściwie zabrać. Pociesza mnie myśl, że to jednak stan przejściowy, bo mój mały robaczek nie podziela upodobań mamy, do leżenia pod kołderką z kubeczkiem herbaty. Dziś, chyba właśnie żeby rozruszać staruszkę, od samego rana czyli od 5.30, jest wyjątkowo marudny. A może po prostu, tak jak mamusia, nie lubi zimy i myśli o chłodzie, braku słońca i grubych ubraniach. W sumie, widać to już przy próbie założenia mu czegokolwiek poza bodziakami i spodenkami. No bo po co ten sweter? Po co ta kurtka. Matka, w tym nawet ręką ciężko ruszyć. No cóż... Mamusia też nie lubi tych wszystkich warstw, rajstopów i gryzących swetrów, w które zaraz będziemy się wbijać, bo czs na spacer.








piątek, 9 października 2015

Z głową w chmurach






Tak mnie urzekł zestaw w chmurki, że Mały Robak dostał taki sam. Podusia+ochraniacze na pasy do fotelika lub wózka. Będzie Robaczek z głową w chmurach :) Kolejnym celem jest uszycie ochraniacza na pas dla mamy, bo dłuższe podróże są dość uciążliwe. Więcej o uszytkach wyjazdowo-samochodowych, w jednym z kolejnych postów. 

czwartek, 8 października 2015

Zygzakowy komplet i conieco o pracy zespołowej






Fajnie pisze się posta na wyłączonej klawiaturze :) Mały informatyk uwielbia zabawę klawiaturą i nie zawsze pamiętam, żeby włączyć klawiaturę po zabawie.
Dziś komplet dla córeczki sympatycznej pani Ziny. Kocyk i osłonka na pałąk do wózka. 
Zdjęcia kocyka robione o poranku, więc światło kijowe.

A poniżej tester sprawdzał czy wszytsko w porządku. Kontrola jakości musi być :)
Bo to moje szycie to praca zespołowa. Mama szyje, tata przewraca na prawą stronę i wypycha, a syn sprawdza czy wszystko gra i buczy :D 







piątek, 2 października 2015

Mój Projektownik

Idealna chwila na dodanie kolejnego posta. Za oknem piękny poranek, syn śpi, mąż majsterkuje, a ja mam chwilkę dla siebie. Powrót do domowej rzeczywistości, po dwutygodniowych wakacjach, nie należał do najłatwiekszych. Ale powoli wracamy do codziennej rutyny i do pracy. Trochę zamówień się ubierało, więc czas siadać do maszyny. Powiem szczerze, że komputer jest niezwykle pomocny przy ogarnianiu zamówień, ale wygodniej jest mi prowadzić to wszystko w zeszycie. Zamówiłam więc u Ręką Jody Projektownik, który pełni też funkcję notatnika. Wreszcie mam miejsce, gdzie mogę zapisywać wszystkie moje pomysły, projekty i zamówienia. Do tej pory często było tak, że szyjąc coś, rysowałam sobie projekt wykroju na jakiejś karteczce, która potem w niewyjaśnionych okolicznościach znikała. Nie ułatwiało to pracy. Teraz mój cudowny Projektownik, będzie pilnował moich projektów :)



piątek, 25 września 2015

Urlopowo - pod duńskim niebem






W życiu każdego człowieka nadchodzi taki moment, kiedy trzeba odpocząć. I my właśnie postanowiliśmy zrobić sobie krótkie wakacje. Odetchnąć innym powietrzem, grać do upadłego w gry planszowe (na tyle na ile młody pozwala), korzystać z pięknej wrześniowej pogody i nie myśleć o rzeczach trudnych. 
Dziś korzystaliśmy z jesiennych promieni słońca spacerując po duńskiej plaży. Uwielbiam skandynawski klimat, skandynawskie budownictwo i skandynawskie jedzenie. Uwielbiam wrześniowe wakacje. Bo nie jest już tak gorąco, bo nie ma tłumu turystów, a pogoda pozwala jeszcze na spacery. 
Fakt, podróż z małym dzieckiem do Danii nie należała do najłatwiejszych, ale tragedii nie było. Tyle razy pokonywaliśmy już drogę Gdańsk-Bydgoszcz, że mały przyzwyczajony jest do podróży samochodem. Na miejscu zaaklimatyzował się super - śpi lepiej niż w domu, a my możemy rozkoszować się duńskim spokojem i zupełnie innym stylem życia.

Pozdrawiamy z Danii. :)

niedziela, 20 września 2015

Zestaw małego marynarza







To był naprawdę pracowity tydzień. Dużo szycia,dużo nowych dzieckiem. Dziękuję mężowi i synowi za wytrwałośc i cierpliwość. 
To był też tydzień pakowania. Wcale nie tak łatwo zapakowac się na wyjazd z małym dzieckiem. I jeszcze zmieścić to do samochodu. Już się boję co to będzie,jak będzie dwójka: )
Ale na razie zasłużony odpoczynek :)

I zestaw dla małego marynarza Wojtusia. Kolderka, podusia, girlanda, woreczek i żaglówka. 


czwartek, 10 września 2015

Ech...

Ech.. Bywają takie dni,których lepiej żeby nie było. Kiedy wszystko się wali i masz wrażenie, że nic nie ma sensu,że na darmo twój trud i twoja praca. Kiedy czujesz że nad niczym nie panujesz, a cały świat jest przeciwko tobie. Kiedy brak wiary w siebie i w to,że potrafisz zrobić coś dobrze..
No jest ciężko,ale trzeba zacisnac zeby i iść dalej.. Bo jest dla kogo.

poniedziałek, 7 września 2015

Zapach lata

Dziś czuję jesień wszystkimi zmysłami. Czuć ją w chłodzie na balkonie. Widać w deszczu, który pada i pada.. Słychać w śpiewie wiatru w rozszczelnionych oknach i w wyciu wiatru w kominie. Dawniej szum wiatru w kominie przerażał mnie, bo oznacza, że na dworze znowu strasznie wieje. Dziś złąpałąm się na tym, że z radością powitałam powrót jesiennych dźwięków. I nawet ten deszcz za oknem jest przyjemny. Może dlatego, że nie musimy z Francikiem wychodzić na tę pluchę :D. A może dlatego, że od czasu, gdy zostałąm mamą zmieniło się moje nastawienie do świata. Mniej rzeczy mnie przeraża, stałam się bardziej pewna siebie i mniej wrażliwa na krytykę. Inaczej patrzę na świat... 
Dobrze, że przyszła już jesień. Letnie upały wykańczały w tym roku nie tylko mnie, ale i młodego. Mało mieliśmy z tego lata. Ani owoców sobie nie pojadłam (drobopestkowce uczulają młodego), ani nie skorzystaliśmy z piasku, wody i słońca. Dobrze, że chociaż kwiaty na balkonie swoim zapachem pzypominały o lecie. Mój wakacyjny ogród na balkonie: fuksje, dzwonki, nasturcje, maciejka, słonecznik i lawenda. I by w te jesienne dni zachować choć trochę zapachu lata, dziś woreczki zapachowe z lawendą. Mojej balkonowej trochę za mło, nawet na jeden woreczek, ale uchowałą się jeszcze lawenda prowansalska... Zamknięcie oczu i głęboki wdech... i cudowne pola lawendy. Jak młody trochę podrośnie koniecznie musimy znowu pojechać do Prowansji... 




 


"Tam na pewno nie ma nic ciekawego. To taka pusta plama na mapie" 
Aiguines, Des Gorges du Verdon 







piątek, 4 września 2015

Powietrze pachnie jesienią



Tak zupełnie inaczej dziś pachnie powietrze. 

Jesienią pachnie powietrze. 
Wspomnieniem pachnie powietrze. 
Rok temu o tej porze walczyłam z mdłościami i sennością, dziś walczę ze wzruszeniem patrząc na tego mojego małego ciekawskiego człowieczka. I łezka się w oku kręci, bo to już nie taki mały człowieczek, już nie taki niesamodzielny. Dziś znowu przeżyłam szok, widząc ile urósł, jak zupełnie inaczej trzyma się go na rękach, jak sam sięga po wszystko i z jaką ciekawością bada i ogląda znalezisko.  Jak łapie mnie za nos, głąszcze po twarzy, trzyma za palce, jak  się uśmiecha. 
Rok temu patrzyłam na czarnobiałą plamkę.
Dziś patrzę na uśmiechniętego brzdąca.
Co będzie za rok?

A powietrze pachnie jesienią.